7 lutego 2022

Jeśli w życiu nie chodzi o to, żeby mieć milion na koncie, a bardziej milion przeżytych chwil w pamięci, takich, które przyśpieszają bicie serca to ja właśnie znalazłem się w epicentrum jednej z tych miliona chwil. Co prawda bardziej to przypomina zawał serca niż jego przyspieszanie. Tym razem wystrzał neuroprzekaźników w postaci mocnej adrenaliny był całkiem spory. Kop był lepszy niż po kawie. Do orgazmu było mu daleko. Wszystko przez to, że jechałem w tej szczególnej chwili na randkę z lekarzem od serca i nie wiedziałem do końca czy to zły sen, że tam w ogóle jadę, czy też to, co się teraz dzieje jest dla mnie śmiertelnie na serio. Byłem w absolutnym amoku strachu. Bałem się szczegółowej diagnozy, którą za chwilę mogę usłyszeć. Żeby się uspokoić powtarzałem sobie jak mantrę – jestem oazą spokoju, jestem kwiatem lotosu… Byłem bardziej wrakiem człowieka w tym momencie niż oazą… Moje wielbłądy pouciekały, a źródełko wody wyschło. Fatamorgana nie dała rady. 

Z tych wszystkich nerwów nie wiedziałem do końca jak trafić pod właściwy adres. Ostatecznie tak długo krążyłem po parkingu gdańskiej galerii, że ledwo zdążyłem. Kardiolog był umówiony na 9:20. Według opisu EKG mam przypadłość o wdzięcznej nazwie RBBB. Po lekturach Internetów zrozumiałem, że posiadanie serca w tym stanie zdrowotności może być porównywane do zdrowotności związku w formule FWB. Jedno i drugie mają w sobie coś ujmująco zjebanego. 

Zanim znalazłem miejsce docelowe, w którym praktykuje konował od tajemniczych skrótów, byłem już spóźniony dobre pięć minut. Dosłownie wbiegłem do gabinetu z duszą na ramieniu. Pani spojrzała na mnie i zmierzyła mnie od góry do dołu. Na pierwszy rzut oka było to złowieszcze spojrzenie. Pierwsze kluczowe pytanie, którego się zupełnie nie spodziewałem pogrążyło mnie w mej życiowej kapitulacji:

– Gdzie jest pana maska?

– Maska? Ja tu jestem w złym stanie… – odparłem i zacząłem nerwowo szukać maski po kieszeniach – wygląda na to, że maski mogę nie mieć… – dodałem. 

Popatrzyła na mnie zagadkowo i podarowała mi nowiutką maskę prosto z pudełka. Następnie wskazała mi miejsce, żebym sobie usiadł. Zaczęła analizować moje EKG. 

– W opisie jest, że ma pan RBBB… Ale ja tu nic nie widzę… Niech no jeszcze raz policzę te kreski… Tu nic nie ma. Kto to tak opisał? Gdzie pan robił to badanie? 

– W stolicy…

– A no tak. U nas są trochę inne standardy. Widać, że skierowanie wystawił jakiś obcokrajowiec… Co on tu powypisywał za głupoty. Chyba pomyliły mu się odczyty EKG… Co panu tak właściwie jest?

– Mnie nic.

– To po co pan tu jest? 

– Robiłem kompleksowe badania po nagłym ozdrowieniu z covida i dostałem skierowanie do kardiologa z chorym sercem…

– Bzdura. Jest pan zdrowy jak ryba. 

– Bo ja jeszcze lubię biegać. Czy ja mogę biegać? 

– Tak może pan biegać. 

– Ale poważnie nic mi nie jest? – pytałem z niedowierzaniem…

– Poważnie nic panu nie jest.

– A pan pali?

– Nigdy.

– To tym bardziej może pan sobie biegać. Zmierzę panu jeszcze ciśnienie. Proszę się rozebrać. O rany… Tak mi się pan tu zestresował, że ciśnieniomierz nie wyczuwa pulsu. – Wyglądało to trochę jak ze sceny filmowej z Groucho Marx’em w roli głównej, kiedy Groucho udaje lekarza i bada puls jakiemuś człowiekowi. Wtedy wypowiada znakomity tekst zapadający natychmiast w pamięć: „albo ten człowiek nie żyje, albo stanął mi zegarek”. Ja już na szczęście żyłem dalej, na pewno! …i czułem się z tym świetnie.

– To ja już mogę sobie iść? – zapytałem na wszelki wypadek.

– Jak najbardziej. 

– A kiedy mam przyjść na kontrolę?

– Kontrolę czego? Nic panu nie jest. Proszę iść sobie pobiegać jak pan tak lubi…

Wyszedłem z gabinetu i w tej samej chwili zaświeciło zza chmur pierwsze poranne słonce. Było zimno, deszczowo i słonecznie jednocześnie. Byłem szczęśliwy. Bardzo mnie ucieszyło, że jestem zdrowy. Pomyślałem, że w takim razie może jeszcze coś w tym mym życiu zdążę osiągnąć, pomiędzy teraz, a kolejnym wyrokiem z dupy. Nie byłem zły na tego doktora z dalekiego kraju, który wystawił mi skierowanie do kardiologa. Te kilka dni zawieszenia życiowego dało mi sporo do myślenia. Oświeciło mnie jak kruche potrafi być to wszystko, co mamy i czego zazwyczaj nie doceniamy, gdyż uważamy nasze „manie” tego czegoś za jakiś nieskończony pewnik. Całe nasze życie – zdrowie, kochane przez nas osoby, dobra materialne, pozycja społeczna, ważne relacje – kolejność ważności dowolna – to taki „pewnik”, który tak naprawdę nie istnieje. Swoja drogą pewnie Maria Czubaszek na temat tego pierwszego lekarza powiedziałaby: „Serio? To jest ten plemnik, co wygrał?”. Dla mnie ten facet był absolutnie genialny. Nie przeżyłbym teraz tego doświadczenia i tego błogostanu, gdyby nie jego błędna diagnoza. Przecież dzisiejsza wizyta mogła być dla mnie równie dobrze w skutkach rozpaczliwa. Tymczasem wyszedłem szczęśliwy, niemal z mokrymi oczami. Cieszyłem się tą chwilą zupełnie jak głupi. Durnością wszechświatową byłoby teraz tak umrzeć nagle na złamane serce.

Jeszcze wczoraj tak się tym wszystkim zdenerwowałem, że już w południe zamówiłem sobie piwo, mimo że przecież ja nic nie piję. Miałem wyjątkowego pecha, bo to konkretne, które dostałem miało zapach zbliżony do spermy kota, a swym wyglądem nie ustępowało urynie. Nazywało się rzemieślnicze i kosztowało fortunę… Tak sobie wczoraj myślałem jak wielu ludzi ostatnio ucieka z naszego terrarium prosto na jakiś pobliski cmentarz. Ludzie padają jak muchy. Ja, pomimo młodego rocznika mam, póki co najwyżej rozjebane serducho i trochę swoją psyche – ale to na własne życzenie. Robiłem sobie kolejne podsumowania. Nudne małżeństwo też mam już za sobą, na koncie kilka przelotnych związków, jeden burzliwy, resztę z dupy. Zresztą ten burzliwy też okazał się po latach z dupy. Mam jakieś tam drobne sukcesy zawodowe, które znienacka mnie spotkały i których nie potrafiłem przekuć do końca w złoto. Nota bene jestem pewien, że miejscowości Zdupy i Znienacka muszą leżeć gdzieś blisko siebie. Pierwszą i drugą często w moim życiu mijałem – zwłaszcza przy okazji spotykania niektórych żeńskich okazów. Ostatecznie dziś uważam, że one może tylko czasami bywały najwyżej okazałe… Ewentualnie to były „okazy”, które mylą mi się z czymś innym, z czymś co podziwiałem kiedyś w zoo…? Na szczęście jestem z zawodu i zamiłowania ekonomistą. Może jeszcze kiedyś uda mi się policzyć skalę popełnionych przeze mnie życiowych błędów i ustalić ich rynkową wartość wyrażoną w złocie…

Oddychaj…! – krzyczę do siebie przepełniony radością z bananem na twarzy.

…jesteś dokładnie tam, gdzie powinieneś być!

…oddychaj jesteś nadal zdrowy!

…oddychaj jesteś dokładnie tam, gdzie powinieneś być dziś!

Swoją drogą jest bardzo dziwne, że mnie na przeszczep serca, zupełnie niechcący, nikt nie zapisał w tej lekarskiej mądrości… Gdyby się rozpędzili załapałbym się może na jakieś inne ważne przeszczepy. Moich lekko zużytych elementów jest na pewno więcej. Jak się bawić to się bawić. Jak ja bym się ucieszył, gdyby ktoś mi załatwił jakiś lepszy model mózgu podczas tego masowego przeszczepiania czegokolwiek.

Będę jeszcze żyć! Ufffffff… Co za ulga! Kocham cię życie!

10 myśli na temat “7 lutego 2022

        1. Gorąca krew, dzikie serce, tylko czy psychika wytrzyma? Czy się nie pokaleczy od tych przygód nowych? Czy znów się nieszczęśliwie nie zakocha jak to ma w naturze?

          1. Toż to właśnie życie! Zakochanie z natury jest szczęśliwe, niemniej częstokroć odosobnione i celebrowane w samotności 😉

    1. Być może… Ja uważam, że platoniczność u niektórych jednostek męskich jest mimo wszystko czymś wartościowym, na bazie czego da się stworzyć coś stałego. Bardziej wartościowym niż zapaść intelektualna, bielmo na oku i pomroczność jasna. Desperacja jest tylko pozorna. Wygrywa dążenie do zaprowadzenia związku. Czyli transformacji relacji w coś bardziej namacalnego. Jest to dla mnie wyzwanie, któremu trudno sprostać, ale nie jest czymś niemożliwym. Rozpoznaję u siebie idealistyczne poszukiwanie czegoś trwałego i nierozerwalnego do wielkiego końca. Oby to było coś na tyle trwałego by dalej szukać już nie trzeba było…

      1. Stanowczo za dużo myślenia, a za mało akcji. 🙂 Obawy i wątpliwości zamykają a nie otwierają serca. Ono podobno uwielbia być świrem.

Leave a Reply to GIRODIITALIA@HUNCWOT.DECancel reply