Myślę, że wraz z wiekiem przechodzę różne etapy życia. Miałem już etap kariery, która mnie doszczętnie znudziła, rutyny przykładnej rodziny, na której poległem, marzeń o dzieciach, które bardzo kocham i co z tego, nieustającego kryzysu wieku średniego, a teraz mam etap podróżnika. Niestety wszystkich tych faz nie możesz mieć na raz i ich nie pogodzisz. Trzeba skupić się więc tylko jednej – głównej, tej która rajcuje Cię najbardziej, a inne utrzymywać na kroplówce lub pozamykać i wywalić klucz za okno. Dzisiaj moim najważniejszym hobby jest szwendanie się po świecie w poszukiwaniu przygody i nowych przyjaźni. Tim Cahill twierdzi, że „podróż lepiej mierzyć w nowych przyjaźniach niż w pokonanych milach”. Też tak myślę więc pewnie te nowe przyjaźnie są u mnie motorem i wyzwalaczem kopa w dupę na drogę.
Jaram się jak głupi. Wyruszyłem wreszcie do miejsca, w którym marzyłem znaleźć się od czasu, gdy będąc pętakiem oglądałem przygody Indiany Jonesa i jego ostatnią krucjatę szukającą świętego Graala po starożytnych zadupiach. Petra dosłownie sama łaziła za mną by ją wreszcie zobaczyć. Miałem tam do niej od miesięcy coraz więcej zmarnowanych biletów. Tak szybko jak je kupowałem, równie szybko je kasowałem, przepadały mi lub zamieniałem je na inne by zamiast na pustyni Wadi Rum posiedzieć sobie z ukochaną na plaży i posłuchać, że za dużo piję. Ilekroć ktoś mnie rzucał miałem na pocieszenie świeżutki bilet do Ammanu. Ilekroć ten ktoś po tygodniu lub dwóch do mnie wracał, musiałem go wyjebać, bo „bilety kupuje się zawsze wspólnie”. Oczywiste. Teraz się zaparłem. Żeby nawet moja mama z zaświatów sobie nagle do mnie wróciła… zlewam to – ja lecę zobaczyć miejsce w którym mój idol Indiana szukał kielicha z winem – Petrę. Nieopodal niej Indiana dowiedział się od Sean’a Connery, że odziedziczył swoje imię po jakimś psie. Odlot!
Ekipa tego tripu jest bardzo mocno rozrywkowa, ale i tak ucieszyłem się, bo przynajmniej nie ma z nami ani jednej niezadowolonej kobiety. Obędzie się więc bez wymownych grymasów na słodkich, wrednych buźkach. Ciekawostka, że wszystkie kobiety, za wspólną swoją namową, mając nie wiedzieć czemu, przypadkowo kupione bilety do Ammanu na ten sam lot co my, zgodnie odmówiły fruwania gdziekolwiek z „patologią” czyli ze mną. Nawet się nie zdziwiłem. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że jakiekolwiek dziewczyny będące na wspólnych tripach po świecie to tylko proszenie się kłopoty. Nieszczęście szybko wisi w powietrzu, czasem jeszcze w Polsce, a na tygodnie wcześniej wyczuwalny jest zapach dziwnego kwasu. Dlatego, jeśli naiwnie wierzysz, że kobiety to jest ktoś niezbędny by z nimi gdzieś lecieć zapewniam, że w najlepszym wypadku możesz liczyć na spore nieprzyjemności i praktycznie zawsze złożone problemy, których my faceci ze względu na konstrukcję naszej głowy raczej nie ogarniemy od samego momentu ich wynalezienia aż do czasu zapomnienia o nich. Czyli przez bagatela najbliższe dziesięć lat. Dzieje się tak zwłaszcza, kiedy pod wpływem alkoholu same one – dziewczyny, są główną przyczyną swojego napięcia seksualnego i nie każda z nich może je w równym stopniu, we własnym zakresie sobie rozładować spędzając noce z tymi z którymi by akurat chciała. Zwłaszcza ci, którzy trwonią po nocach swoje radosne chwile w oddzielnych pokojach muszą się szczególnie pilnować po powrocie do Polski. Okazuje się, że zasada co w Vegas to w Vegas dotyczy tylko facetów. Smutne jest tylko, że kiedy podróżujesz z kobietami nie obowiązuje w ogóle żadna reguła poza tą, że prędzej czy później będziesz miał przez to przejebane. Zawsze któraś wypapla coś mało stosownego o Tobie swojej najlepszej koleżance. Nie ważne nawet czy będzie to w odwecie za Twój brak adoracji jej cudownej osoby lub by sobie jedynie treść żołądkową Tobą przeczyść. Nie ważne nawet co jest prawdą a co bardzo szkoda, że prawdą nie jest. Aż się chce zacytować „Enjoy your problems” jak to mówią ludzie w Izraelu. Niestety… Zazdrość u kobiet to siła niszczycielska. Jak dodacie do tego kompleksy, obłudę, za dużo wina i niedobzykanie możecie być pewni, że kronika Waszych „niecnych” poczynań osiągnie status legendy już na etapie Ryan-pieprzonego-Aira. Potem szybko nabierze dynamiki tornada w szklance wody oraz pułap mułu na dennym Jezioraku. Lepiej nie liczyć na to, że coś Ci z małych grzeszków przyschnie lub któreś negatywne o Tobie wspomnienie komuś w głowie zwiędnie. Nie ma opcji. Kobietom z zazdrości o Ciebie zawsze więdną podobno jedynie cycki. Dlatego jak nie te co trzeba zabierzesz na tripa i za dużo tam wypijesz, pamiętaj – kogokolwiek potem bzykasz robisz to na swoje własne ryzyko.
Wszystko ma swoje plusy. Jednak zabieranie kobiet na męskie tripy zamiast plusów głównie prowadzi do paradoksów i minusów. Bierzesz ukochaną – masz spore szanse na odkrycie, kiedy dokładnie przypada jej PMS, a potem, kiedy ma ona okres. Bierzesz przyjaciółki – masz realne rokowanie na jakiś seks z którąś z nich i gwarancję focha od tej drugiej. Chyba, że ogarniesz na raz dwie, ale w sumie to nie radzę. Bierzesz przypadkowe kobiety – masz darmowy PMS i napięcie seksualne dla wszystkich dookoła bez żadnej gwarancji na nic lepszego. A gdy zabierzesz tylko facetów – masz pełną akceptację tego co robisz nawet gdybyś zgwałcił przygodnego osła po pijaku. Nikt nie puści pary, bo bardziej każdy sobie ogarnia swojego kaca giganta niż Twoje życiowe popieprzenie. A kaca też masz praktycznie codziennie, bez niczyjego opierniczania za niego i bez limitów, ale tylko tak długo jak długo nie skończy Ci się alkohol kupiony na lotnisku w kraju muzułmańskim. Islam zaleca się upijać herbatą bez alkoholu, Sir…
Odkąd najważniejszy na świecie zaczyna być dla mnie święty spokój, poważnie rozważam by moje wszystkie kolejne krucjaty w poszukiwaniu siebie na innym kontynencie i przy okazji jakiegoś seksownego Graala na życie całe, odbywały się już jedynie ze mną samym w roli głównej i jedynej. O tym kogo po drodze spotkam i czy przelecę sobie z fantazji wielbłąda będę wiedział tylko ja i mój zacieszony tym zdarzeniem zwierzak.
Czytałem gdzieś na mój temat kolejną bzdurę. Podobno zachowuję się „jak zwierzę”. Moim zdaniem porównania ludzi do zwierząt uwłaczają znacznie godności zwierząt. Przecież zwierzęta Was nigdy nie zakapują… nieprawdaż?