Byłem dziś znów na treningu personalnym. Za każdym razem przechodzę nieśmiało koło naprężonych i spoconych facetów. Kiedy na nich patrzę przypomina mi się pewien dowcip, który pasuje jak ulał do sytuacji przy każdym z nich. Brzmi mniej więcej tak: „opowiedziałbym wam o moim penisie, ale jest za długi”. Lubię chodzić w to zapyziałe i cuchnące zgniłym potem miejsce by móc upodlić się nieco i poczuć jak świnia. Myślę, że czerpię z tego jakąś perwersyjną przyjemność. W czasie, gdy opłacam pewną młodą kobietę by sprowadzała mnie tam do swego parteru trenując na posłusznego kundla, jednocześnie nabieram coraz większej pewności, iż nie mógłbym być z żadną kobietą, która ma większy tyłek od mojego. Gdziekolwiek się nie odwrócę widuję ładne i sympatyczne buzie umieszczone na zapuszczonych kobiecych korpusach opuchniętych od cielistych legginsów. Każda z nich robi co może, wyginając się na wszystkie strony, aby spalić sadło na dupie, brzuchu i piersiach. Ludzie mówią, że natury nie oszukasz. Jestem tego samego zdania… zwłaszcza, gdy ubierzesz się tak, że widać jaki masz kolor stringów na sobie, a kształt Twoich sutków nie jest dla nikogo tajemnicą… Paradoksalnie nie mam tam na czym oka zawiesić. Tłuszcz mnie odrzuca. Odwaga kobiety, która podaje się na tacy w takiej formie i to w publicznym miejscu może budzić podziw, ale nie czyni jej w moich oczach bardziej apetyczną. To jak z fetyszem z dzieciństwa – jedni lubili schabowe na tłuszczyku, inni rajstopki. Mnie od małego fascynowały kobiety w rajstopach, nawet dojrzałe.
Czy na pewno warto było pochłaniać swym ciałem tyle niezdrowego żarcia? A może to nie o żarcie tu chodzi tylko o coś więcej? Pomyślałem o tym, gdy onegdaj obiła mi się o uszy teoria, że objadanie się słodkościami to nic innego jak tylko choroba psychosomatyczna. Ulżyło mi co prawda, że to nie moja wina… Ale czy teoria, że kupujesz sobie siedem batoników dziennie, bo czujesz się niedotulony przez matkę i to już od dobrych 30 lat jest coś warta? A może masz pryszcza na dupie i ten pryszcz zupełnie poza Twoja świadomością wysyła sygnały do mózgu z informacją, że masz mu zapewnić kolejne kilogramy cellulitu na dupie? A Ty tego pryszcza słuchasz, bo przecież „należy słuchać swojego ciała”. Ale jaja. Mam czasem wrażenie, że ludzie to potrafią sobie sami sprzedać dosłownie każdy kit by usprawiedliwić swą słabość do czegoś. Jako zagorzały miłośnik alkoholizmu i kobiecego ciała osobiście nie mam złudzeń czego mi potrzeba by się dobrze bawić. Nie tworzę w swojej głowie historii, że gdy otwieram kolejne piwo to tak naprawdę oznacza, że mnie tata nie kochał. Podobnie jest, gdy łapię za pierś kobietę – jestem pewien, że nie robię tak dlatego, iż mój mózg podróżując w czasie nagle stwierdza, że brakuje mu mleka z piersi mojej matki. Tym sposobem mój świat od zawsze wydaje mi się znacznie mniej skomplikowany niż ten o którym udaje mi się usłyszeć od wyedukowanych kobiet, zupełnie nie ujmując im ani mądrości, ani inteligencji, ani polotu.
A teraz wyobraź sobie, że jesteś chojrakiem i odważysz się skrytykować swoją ukochaną, u której pojawił jej się cellulit na dupie lub tłuszczyk w nadmiarze. Albo zadasz jej bezczelne pytanie, dlaczego kupuje te wszystkie batoniki? Oczami wyobraźni ban na seks, lub ban na zakupy alkoholu to najłagodniejsza forma kary jaka w jej odwecie na Tobie może mi przyjść do głowy. Przez takie sytuacje jestem wręcz przeświadczony, że posiadanie dziewczyny wprowadza w życie faceta poważne ograniczenia. Notoryczne łamanie prawa do wolności słowa to praktycznie standard w związku. To co wolno przy swojej dziewczynie mówić diametralnie różni się od tego co chciałbyś powiedzieć gdybyś był He-Man’em, którym niestety nie jesteś i już raczej nigdy przy niej nie będziesz. Władysław Bartoszewski powiedział kiedyś, że: „Inteligent tym się różni od nieinteligenta, że nie obraża się o żarty. Rozumie żarty i lubi żarty”. I to jest właśnie esencja kobiet z którymi dotychczas miałem przyjemność się zadawać. Moje dotychczasowe partnerki doświadczały w moim towarzystwie odczuwalnie zaniżonego poziomu inteligencji w reakcji na moje uwagi lub żarty. Objawiało się to obrazami, smuteczkami, karaniem milczeniem, tupaniem, krzyczeniem, łezkami, odmą a nawet próbami prania mnie po pysku ukradkiem, gdy akurat ludzie nie patrzyli. Działo się tak, jakby nierozumienie żarcików działało dysfunkcyjnie na ich pracę mózgów, a każdy kolejny ratujący sytuację żart jedynie pogłębiał te ich dysfunkcje.
Drugim zagrożonym obszarem, który traktuję na równi z wolnością słowa są moje zainteresowania. Jako człowiek, który interesuje się wieloma zainteresowaniami na samą myśl, że mógłbym z kimś być na stałe oczami wyobraźni widzę jak diametralnie ich liczba zaczyna mi się kurczyć. Alkoholizm, kobiety, wylegiwanie się w wannie, podróże, sztuka, koncerty, pisanie bloga, bieganie to tylko niektóre hobby obarczone znacznym ryzykiem w razie wpakowania się w związek z kobietą. Alkohol wymieniam na pierwszym miejscu, gdyż nie tylko związek może zniszczyć alkohol, ale też alkoholizm łatwo zniszczyć przez związek. Dowiedziałem się całkiem niedawno od pewnej zaprzyjaźnionej kobiety, że jeśli kobieta mówi facetowi: „nie pij tyle” to wcale nie oznacza, że mu czegoś zabrania, a oznacza to, że ona się o niego martwi, bo go bardzo kocha. To rzuca całkiem nowe światło na inwektywy i komentarze w stylu: „otworzyłeś czwarte piwo?”, „nie pij tyle pijaku” lub „musiałeś się znów tak najebać, że nic nie pamiętasz?”. W końcu przecież miłość nie jedno ma imię.
Zaprzyjaźnione kobiety to kolejny znaczący problem, kiedy jesteś w związku ze swoją kobietą. Przyjaźń z innymi kobietami zwana jest potocznie zazdrością. Nie od dziś wiadomo, że kobieca przyjaźń kończy się na pierwszej wyprzedaży. Związanie się na stałe z jedną kobietą ma poważne implikacje, jeśli chodzi o liczbę Twoich żeńskich przyjaciółek w niedalekiej przyszłości. W moim przypadku dotyczy to nawet kolegów. Ileż to razy musiałem wybierać „albo on, albo ja”. Paradoksalnie do wyborów „albo ona, albo ja” z żadną kobietą nawet nie doszedłem. Zazwyczaj wybierając „jego” wykładam się już na pierwszym pytaniu tego marnie ułożonego kwestionariusza domowej szantażystki tupiącej nóżkami w imię naszej miłości.
Ostatecznie myślę, że najważniejsze w próbach budowania zdrowych, pasujących nam relacji jest to by się nie poddawać, nie odpuszczać i nigdy nie pozwolić zdominować. Ewentualne blizny robią z mężczyzny wojownika i służą temu by na bank nikt go kiedyś nie pomylił z jakąś cipą. Poza tym i tak my faceci mamy o wiele bardziej przesrane przez fakt bycia facetem. Nie tylko musisz się ciągle prężyć i coś komuś udowadniać. Odwieczne prawa natury urządziły nas facetów tak, że praktycznie całe życie podporządkowujemy temu, żeby wsadzić. Wyobrażacie sobie co by się działo z naszą męską psychiką, gdyby to mężczyzna miał cipkę i musiałby błagać by ktoś mu wsadził? – to byłaby dla nas tragedia. A tak to kobieta rozgrywa i rządzi. Kobieta tylko wybiera sobie i mówi: „ty nie, ty nie, ty nie, a ty… a ty może tak”. Bo życie by miało smak potrzebuje co jakiś czas nowych, najlepiej obcych wsadzeń.
Życie to jeden wielki bajer. Nie ważne jaka płeć trafiła Ci się przy metryce. Nie ważne kim w życiu jesteś. Gramy w grę, w której przeważnie chodzi o seks, a zaraz potem o całą resztę. Nazywamy tą resztę kasą, miłością, władzą a i tak gdzieś w tym chodzi o seks nawet jak życie bajeruje Cię, że nie.