Site icon Www.nieprzemakalny.com

8 stycznia 2019

Dziś jestem znów w dalekiej ojczyźnie. Uciekałem przed grecką zimą stulecia i na szczęście Polska wyraziła chęć by mnie na chwilę przyjąć, aby to wszystko tu przeczekać. Muszę stwierdzić, że przyjazdy do Polski działają na mnie co najmniej osłabiająco. Ale ratuję się jak mogę. Cały dzień katuję na pełen regulator piosenki Whitney Houston, oczywiście wszystkie o miłości. Do tego, aby podtrzymać wysoki stan naładowania baterii ateńskim słońcem, wymyślam sobie przeróżne optymistyczne aktywności. Niestety, to wszystko ściema i mało co mi pomaga, kiedy leje deszcz i jest cały czas tak ponuro, że aż boli. Do tego jest w tej naszej krainie jakaś taka specyfika, w której czasami się zdarza, że kontakt z drugim człowiekiem prowadzi do chęci zaprzestania na jakiś czas kontaktu z drugim człowiekiem. Dokładnie taki kontakt przytrafił mi się wczoraj. Myślałem, że o tym zapomnę, ale dziś niestety coś mi z tamtego kontaktu zostało.

Kiedy rano się obudziłem nie zdawałem sobie sprawy, że będzie mi to coś z wczoraj dziś dźwięczeć w głowie. Ale niestety. Dziś wieczorem będąc na zajęciach z jogi stałem sobie na głowie i zastanawiałem co mi tak dźwięczy w głowie. Potem pocąc się na saunie wymyśliłem, że mój niezbadany dotąd przez nikogo mózg przetwarza najpewniej pewną irytację z wczoraj. Nie mogłem się przez to nawet skupić w kinie na wdziękach Agaty Kuleszy, która kilkanaście lat temu była dla mnie ideałem kobiety i kiedyś szarpałbym ją jak Reksio szynkę gdybym tylko mógł, a po tym co dziś zobaczyłem próbuję ją od-zapomnieć. Agata straciła wszelkie wdzięki, a film na temat zabawy okazał się zaprzeczeniem zabawy, jak to na polskim filmie bywa.

Teraz, kiedy wróciłem do mojej pustelni, olśniło mnie co mi tak cały dzień dźwięczało. Dotarło do mnie, że podświadomie robiłem dziś w myślach konkurs na najbardziej znienawidzony frazes minionego roku. Zaskoczę Was, że jednogłośnie wygrała duperela o wdzięcznej nazwie „tu i teraz”. Od jakiegoś czasu zastępy znajomych i nieznajomych, kobiet i nie kobiet, modnych i niemodnych, trendy i passe, blogerów i blogerek, hipisów i skinów, filozofów fejsa i dyktatorów Insta zalewają pobliską mi przestrzeń oflagowując się propagandą życia „tu i teraz”. Czytam sobie coś interesującego i nagle mój mózg zatrzymuje czytanie na frazesie typu: „ja żyję tu i teraz”, „trzeba żyć tu i teraz”, „najważniejsze jest tu i teraz” a moja głowa wpada w rozpacz. To co ja przeżyłem, życie nie tu i teraz? To, gdzie ja byłem? Tam i kiedyś? Ciekawostką jest, że nikt nie powtarza tych słów z chociażby minimalną inwencją intelektualną np. „teraz i tu”. Nie słyszałem, żeby ktoś powiedział: „ja żyję teraźniejszością”. Nawet to byłoby niezłym banałem, bo jak można żyć nie w teraźniejszości, ale przynajmniej lepiej brzmi niż beznadziejne „tu i teraz”. Co prawda Orwell już dawno namawiał do życia przeszłością twierdząc, że „kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”, tylko ja i tak mało wierzę, że Big Ben zadzwonił dzięki niemu 13 razy.

Chciałbym w tym miejscu zapytać wszystkich mądrych ludzi, żyjących „tu i teraz” o co im w tym specyficznym ujęciu życia dokładnie chodzi. Bo jeśli o mnie chodzi, mam na liście wyczekiwanych wynalazków ludzkości teleportację oraz antygrawitację i nie mogę się wprost doczekać, kiedy nie trzeba będzie rezerwować biletów lotniczych i przesiadywać na lotniskach doświadczając na nich „tu i teraz”. Czekam, aż będzie można się łatwo teleportować tam, gdzie słoneczko za naciśnięciem jednego przycisku. Następnie żyć sobie tam i z powrotem jak się znudzi i na bank nie „tu i teraz”, czyli nie w Polsce w zimę. A może chodzi o doświadczanie czasu tak do bólu i w całej jego rozciągłości? Tak, jak to tylko możesz doświadczyć przesiadując u dentysty?

Irytuje mnie, że „tu i teraz” jest bezsensownie nadużywane. Że jest formą statusu. Ja żyję „tu i teraz”, a Ty nie żyjesz, to znaczy, że jesteś porypany. Żyj tak jak ja „tu i teraz” bo ja jestem super. Rozumiecie coś z tego? Smutne są te nowożytne filozofie nurtu pitu-pitu. Myślę, że mają nam tyle do zaoferowania co kałuża wody. A mimo wszystko są zapewne rodzajem odmienności od alternatywy w postaci kompletnie niczego. Pustki, która spotyka ludzi na co dzień i dlatego pewnie oni wszyscy tak chętnie wyznają ten łatwo wpadający w ucho, przemądry i nic nieznaczący nurt pitu-pitu.

Cytując za „Potęgą teraźniejszości” Eckharta Tolle – „To, co uważasz za przeszłość, jest zachowywanym w umyśle, pamięciowym śladem minionej Teraźniejszości. Ilekroć wspominasz przeszłość, wskrzeszasz ten ślad – i wskrzeszasz go TERAZ. Przyszłość to wyimaginowane Teraz, umysłowa projekcja. Kiedy przyszłość nadchodzi, pojawia się jako Teraźniejszość. Kiedy myślisz o przyszłości, myślisz o niej TERAZ. To jasne, że przeszłość i przyszłość same przez się nie są rzeczywiste. Podobnie jak księżyc nie świeci własnym światłem, tylko odbija blask słońca, tak też przeszłość i przyszłość są tylko bladym odbiciem blasku, mocy i rzeczywistości wiekuistego Teraz. Ich rzekomo rzeczywiste istnienie zapożyczone jest od Teraźniejszości”. I to rozumiem, a nie pit-pitu: „żyj tu i teraz” … co za brednie nowomowy i utarte frazesy…

Exit mobile version