23 lutego 2022

Kiedy mamy taki wiatr jak dziś, jedyne o co się modlę będąc na autostradzie to o to, żebym leciał moje dwie paki na zegarze cały czas baksztagiem. Oczywiście i tak większość drogi przeważnie zapierdalam bejdewindem lub półwiatrem. Jest to w tych warunkach dość niebezpieczne. Statystyka i pęd powietrza co i rusz próbują zepchnąć mnie z drogi, a na równoległym pasie jedzie zazwyczaj jakaś ciężarówka, która potrafi dodać temu wszystkiemu właściwej dramaturgii. Zresztą co mi tam wiatr i droga. Życie to droga. Trzeba robić swoje. Życia nie należy brać zbyt poważnie, bo i tak kończy się śmiercią. „Nikt nie umiera jako dziewica. Życie rucha nas wszystkich” – jak to zgrabnie podkreślił przed swą kapitulacją Kurt Cobain.

Skoro mówimy o artystach bardzo podoba mi się jedno zdanie z piosenki „The Eagles” – „niektórzy tańczą by pamiętać, a niektórzy by zapomnieć”. Pomyślałem tylko, że chyba jest mi jeszcze bliższa modyfikacja tej sentencji, w której niektórzy ludzie w tym samym celu podróżują, a tańczą ewentualnie przy różnych okazjach. Znam też takich, którzy dodają do swych podróży różne proporcje alkoholu i potem mało z tego cokolwiek pamiętają. Wtedy robi im się idealnie jak w piosence.

Mam swój bardzo osobisty luksusowy świat. Lukratywną przyjemność sprawiają mi drobne rzeczy. Przytulanie, głaskanie, słońce, ciepło, zdrowie, zwłaszcza zdrowie, bywa, że Aperol Spritz, Sangria, a czasem naiwna dziecięca radość płynąca ze świata beztroski, o którą wcale nie jest teraz tak prosto. Niestety trudno jest złapać w garść te wszystkie rzeczy na raz. Pewnie dlatego nawet gdy jestem w samym centrum czegoś fajnego, zawsze zastanawiam się co mnie jeszcze w życiu aktualnie omija. Wtedy poza byciem w tym jednym miejscu próbuję być dodatkowo wszędzie indziej jednocześnie – tak, aby nachapać się tam wszystkim co jest tylko w moim zasięgu nachapania.

Będąc czasem w wielu miejscach na raz olśniło mnie, że w życiu należy szukać takiego partnera we wspólnej głupocie, z którym po odjęciu od niego fajnego seksu i jeszcze przyjemności wspólnego chlania masz nadal poczucie, że ten ktoś jest dla ciebie kimś diablo interesującym. Przy tym jest on zwłaszcza, między innymi dla ciebie kimś ważnym z wielu innych okazyjnych powodów. Na dokładkę cię chociażby inspiruje i wiesz, że przy nim rośniesz. Taki ktoś przy którym nie idiociejesz jak przy większości zjebów poznanych na jedną lub dwie noce w miejscach i okolicznościach, które szybko próbujesz wymazać z pamięci. Przy takim kimś nie stajesz się ani debilem, ani degeneratem, a w jego towarzystwie ostatecznie przybywa ci morze punktów do twojej mocy. Dlatego jeśli z kimś myślisz – wyjątkowym, łączy cię tylko seks i gorzała, i gdy trzeźwiejecie, odnajdujecie się rano na golasa na totalnym kacu, zupełnie nie pamiętając jak i przy kim jeszcze zasnęliście i wtedy nie ma o czym ze sobą gadać – to jest to najwyższy czas by spierdalać od tej osoby. Mam coś mocno zjebane z psychiką. Albo inaczej – ja mam jeszcze mały irytujący szczegół – dodatek w mojej siódmej klepce, w moim oprogramowaniu. Ten dodatek w kodzie mózgu aktywuje się u mnie w czasie, kiedy już od tego kogoś uda mi się spierdolić, niezależnie od tego jak bardzo ten ktoś rano lub wieczorem zamulał mi życie. Zauważyłem, że traktuję pewne kobiety, szczególnie te byłe, długoletnie kobiety z którymi fizycznie już nie jestem, zupełnie na obraz istoty nadprzyrodzonej w mojej głowie. Są w moim mózgu umiejscowione w epicentrum myśli o sacrum i przyjmują kształty anielskie niczym istoty boskie. Może kobiety to jednak cholerne czarownice, zwłaszcza gdy po latach wychodzi jak bardzo nieudolnie nimi bywały…

Smaku w tym wszystkim dodaje trochę fakt, iż powszechnie wiadomo, że kobiety żyją dłużej od facetów. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że one nie mają żon. Więc kiedy przez twoje życie przetoczy się co i rusz porządna wiksa, po której masz już wszystkiego przesyt, to nim się pozbierasz by ruszyć gdzieś dalej zaczynasz sobie liczyć swój prywatny bilans zysków i strat. Robisz to abyś wiedział na czym stoisz, ale też po to byś wiedział, ile mostów za tobą bezpowrotnie runęło w ciemną dziurę otchłani. Wtedy chciałoby się powiedzieć… – powiedzcie mi, ile i komu mam zapłacić… a resztę jakoś ogarniemy… – ale się chyba tak nie da… nie… na pewno tak się nie da.

Dla niewłaściwej osoby możesz robić wszystko, a mimo to ona nie dostrzeże w tobie piękna. Dla odpowiedniej osoby nie musisz robić nic, a i tak będziesz dla niej perfekcyjny. Dziwnie to wypada w praktyce. Co tu wtedy wybrać w życiu? – ładne nogi, płaski brzuch czy fajne cycki? – przede wszystkim jędrny mózg jest zawsze godny uwagi. Cycki i tyłek bywają zbyt tymczasowe i czasem oklepane – zwłaszcza gdy się je z rana oklepie w amoku dzikiej chcicy. Usłyszałem ostatnio teorię, która gdzieś pasuje do tego co mnie w życiu co i rusz sobą dotyka. Sprowadza się ona do jednego zdania – niekiedy szczęście jest kwestia wyobraźni. Większość ludzi poddaje się i akceptuje dogmat, że miłość to wyrzeczenie się wolności. Może to jest jednak bardziej iluzoryczny strach przed utratą drugiej osoby. Niestety po iluś latach ze sobą, chyba tylko przymusem można zatrzymać przy sobie człowieka, jeśli się wspólnie z tobą nie rozwija. Kurwa… jak mnie nieustannie wkurwia fakt, że nie ma w tej chwili nigdzie w moim pobliżu kobiety z podobnym do mojego pierdolcem. Takim obrośniętym akceptacją tego pierdolca również u mnie. I zwłaszcza też te z przeszłości kobiety mnie wkurwiają, te które udawały, że są mną zachwycone. „Jesteś odpowiedzialny za to co oswoiłeś” jak to wymyślił autor „Małego Księcia”. Tylko potem nadeszło skądś tsunami krytyki… i chuj… wszystko u nas potem strzelił dziki chuj… Bo ja się na poważnie zakochuję tylko w idiotkach… Czasem ludzie mają górnolotne problemy życiowe… Ja mam tylko takie.

Kolejnym etapem jest już tylko to, że potem gdzieś sam, na oślep podróżuję – by zapomnieć, by przewietrzyć obolałą od trosk wszelakich głowę. Podróżuję też, bo czuję się ekstremalnie samotny i minimalnie ze wszystkiego zadowolony. Wszystko takim smutkiem jest podszyte potem – pomimo iluzji dobrostanu, który mnie mało umie cieszyć. Jedni piją, a drudzy podróżują. Taka sytuacja. Zawsze jest jakieś „ą” na końcu tej specyficznej ucieczki w stronę śmierci. Za to w mym wewnętrznym zjebaniu dominuje dużo zjebania na podszyciu czachownicy, intencjonalnego czegoś co nie wiedzieć skąd mi się bierze. Jest tego pod dostatkiem i absolutnie nie będzie to nigdy towarem eksportowym… Kiedyś zrozumiem o co w tym chodzi…

4 myśli na temat “23 lutego 2022

  1. Może poziom pierdolaca autora tekstu jest tak wysoki, że sięga nie tylko do jego serca, ale przesłonił mu również cały horyzont i tylko wydaje mu się że nie ma równie pierdolnietych co On?

    1. Nie można wykluczyć, że szaleństwo w niemal czystej formie jest u autora metodą na sprowokowanie bardziej szalonych od niego – aby się ujawnili. Autor marzy wręcz o doprowadzeniu do sytuacji – w której taka Ona wpadnie w jego ramiona i przeprowadzi w jego świecie miłosną rewolucję, na którą autor niniejszym się zgadza i jej pragnie za wszelką cenę.

Leave a Reply to Mr of AmericaCancel reply