9 sierpnia 2021

Kobiety bywają. Dzieci są na zawsze. Jest to wystarczający powód by nie upubliczniać zdjęć towarzyszących mi kobiet na Instagramie. Zdjęcia nieodłącznych dzieci owszem. Dużym plusem tej strategii jest to, że nie tylko nikomu nie zrobi się przykro przez to, że widzi z kim się akurat szlajam, ale też gdy dana kobieta się mną już znudzi nie ma potrzeby znikąd usuwać jej zdjęć. Jej niebycie na Insta już zawczasu jest wręcz genialne w swej prostocie.

W byciu ujebanym poczuciem obowiązku pomaga mi bardzo to, że urodziłem się Europejczykiem. Mam we łbie programy z dzieciństwa działające odwrotnie niż te wgrane mieszkańcom Azji. Tam, w razie niebezpieczeństwa najpierw ratujesz partnera. Ponoć w ich upale gdy jakieś dziecko ci niechcący zginie nie jest to spory problem. Ze sprawdzonym partnerem zawsze możesz sobie dorobić nowe. Za to ludzi, których mógłbyś pokochać po stracie tego jedynego, karmicznego i wybranego na zawsze jest tam najwyraźniej deficyt. W Polsce ludzi z odzysku, atrakcyjnych i z wyczuciem komizmu, których śmierć z kimś nie rozłączyła, a bardziej zwykła nuda i rutyna jest dziś cała masa. Wygląda na to, że w mojej głowie funkcjonuje bardziej spuścizna po Shoah i po całym tym upiornym gównie odpowiedzialnym za lęk przed eksterminacją i przetrwaniem naszej niezwykłej rasy. Nasi przodkowie schizowani syndromem szoku pourazowego II wojny światowej wgrali nam podskórnie powalony program przedłużania gatunku celem uratowania nas, polskich zjebów przed wyginięciem. Nie tylko spłodziłem w tym celu czwórkę dzieci ale jako ich niewyparty nawet przez chwilę ojciec czuję się w obowiązku dbać o ich wszechstronny rozwój. Najlepiej rozwój urozmaicany wyszukanymi rozrywkami. Myślę, że robię tak, gdyż podświadomie chciałbym być lepszym ojcem niż ojciec, którego moja dusza wybrała sobie na mojego ojca. W niektórych kręgach to co robię dla dzieci i dla mojego poczucia winy opartego o strach przed byciem niewystarczająco dobrym tatą nazywa się właśnie miłością. Dlatego, żeby nie wiem co, w przypadku jakiegoś zagrożenia w pierwszej kolejności rzuciłbym się ratować moje dzieci niewiele myśląc o partnerce. Zakładam, że ewentualna kobieta życia będzie na tyle sprytna, że sobie jakoś poradzi. Jeśli nie, to znaczyło, że nie była sprytna wystarczająco.

Co ciekawe lęk o życie rodziny to nie jedyny chory system otrzymany w podarunku od najbliższych przy okazji daru życia, jaki funkcjonuje sobie cichaczem w mojej głowie. Kolejnym jest taki, że dzieci nawet gdyby się ich nie wiem jak bardzo nie lubiło kochać trzeba. Ostatnio z uwagi na ich wakacje doświadczyłem ojcowskiej miłości w całej możliwej rozciągłości. Coś mnie opętało i jak to na wzorowego ojca przystało postanowiłem spędzić z moimi pociechami ciurkiem cały tydzień.

Dziś mogę z dumą powiedzieć, że o miłości to ja wiem praktycznie wszystko. Najbardziej mam mieszane uczucia co do jej istnienia. Już od pierwszej sekundy po tym, gdy przejąłem nad dziećmi kuratelę wyrywając ich z ciepłego kurwidołka – gniazda ich matki, mój prywatny czas zniknął niemal całkowicie. W to miejsce pojawiły się obowiązki i służba czterem głowom wyposażonym w osiem bacznie obserwujących mnie oczek, po parze na głowę. Do moich codziennych, dotychczas sielankowo i beztrosko płynących przyjemności doszedł szereg mało znanych mi obowiązków, które tylko czysto teoretycznie powinny mi sprawiać jakąś radość. Fakt faktem sprawiały mi radość przeciętnie. Smażenie naleśników, kupowanie lodów, pilnowanie by dzieci były czyste, by ich zęby umyte, by ich oczy zakroplone, by ich łóżko posłane, by woda w sedesie spuszczona, by śniadanie zjedzone to tylko niektóre wykwintne działania za które nikt ci nigdy nie podziękuje. Mnóstwo dziwnych tematów w zabłoconych buciorach weszło przemocą do mojego raczej wspaniałego życia. Niczym poganiacz w obozie pracy stały się one moją nową rzeczywistością. Niestety tym niewyluzowanym poganiaczem zgrai dzieci ze spiętą dupą w walce o ich nicość zostałem ja.

W ten sposób z cudownego egoisty, samoluba i konserwa życia zostałem wykwalifikowanym serwisem wspomagającym hodowle małych ludzi na planecie Ziemia. Dzieci wypełniły sobą moją życiową przestrzeń, a ja zająłem się wypełnianiem ich bezkresnych żołądków uwielbianym przez nich toksycznym żarciem oraz ich pustych głów doznaniami. Przy okazji mój dzień upływał na bezsensownym pozbywaniu się kasy. Bez kasy zasadniczo mało w naszych czasach da się z powodzeniem komukolwiek coś wypełnić. No może poza seksem, który polega czasem na darmowym wypełnianiu sobie różnych rzeczy. Dziwne, pomyślałem właśnie, że mimo, że seks z definicji powinien taki być, też nie zawsze taki jest…

To był trudny czas. Czas próby dla każdego z nas. Moje dzieci należą niestety do wymagających stworzeń. Niestety nie zadowolą się układaniem puzzli ani grą w karty. Nikomu nie pomagał fakt, że ja sam jako opiekunka posiadam sporo mankamentów. Jestem brzydki, nie mam fajnych cycków i nie chodzę w kusych spódniczkach. Beznadzieja. Problemy wynikają też po części z racji mojego zaawansowanego wieku, przyzwyczajeń do upojnej ciszy, umiłowania wolności i przeróżnych doświadczeń życiowych, które są jeszcze zbyt świeże by świat mógłby się o nich dowiadywać na tym zacnym forum. Do tego mało co da się poradzić na moją wrodzoną niecierpliwość, niepohamowanie oraz niechęć do sprzeciwów. Najgorsze w mojej sytuacji było to jak szybko na własnej skórze przekonałem się o tym ile racji ma Andrzej Mleczko. Zgadzam się z nim dziś całkowicie: „Trudno znaleźć dobrą opiekunkę do dziecka, ale jeszcze trudniej znaleźć dobre dziecko”. Już w trzecim dniu zajmowania się solo dziećmi mogę stwierdzić, że jeśli istnieje na świecie ktoś, kto woli siedzieć w domu i spędzać czas z rodzinką, dziećmi i Netflixem, zamiast podróżować i zdobywać świat, to jak dla mnie najwyraźniej jest on albo pierdolnięty albo jest psychopatą. Być może problem leży u zarania koncepcji posiadania i wychowywania dzieci. Należy tu przede wszystkim pamiętać, że dzieci niezależnie od tego jak bardzo są kochane, pachnące i cudowne nie są absolutnie naszymi przyjaciółmi. Pomimo rzadko czarującej otoczki widocznej na pierwszy rzut oka, dzieci to niestety najczęściej przebiegłe i wredne chujki. To, że tak bardzo staramy się je kochać wynika tylko z tego, że mają farta mieć takich wspaniałych i naiwnych rodziców jak my. Ja mam to szczęście, że moje dzieci kocham bezinteresownie i wielbię na maks. Szczęśliwie te słynne programy rodzinne dobitnie działają na nas tak by nie wypadało nam robić inaczej.

Kiedy dziś sobie siedzę wsłuchując się w ciszę mam mieszane uczucia. Trochę tęsknię za domową rozpierduchą. Można przyzwyczaić się do wszystkiego. Dziwnie bo nie dobiega mnie żaden głos ani z Litwy ani z kibla. Nikt o nic nie woła… W takich chwilach myślę, że czasem dobrze jest się kimś porządnie w życiu ujebać by umieć docenić święty spokój. Najlepiej jest móc ujebać się własnymi dziećmi. Co w rodzinie to nie ginie. W tych krótkich chwilach nie zazdroszczę ich matkom niczego. Nawet boskiego ciała. W tych chwilach cieszę się, że jestem facetem. Jako facet mogę na legalu gdzieś sobie spierdolić, wyjechać… by nabrać znów sił… by nabrać znów sił…

2 myśli na temat “9 sierpnia 2021

  1. O jakie to prawdziwe ….facet ma lepiej….super,że doceniasz kobiety za trud wychowania dzieci….dzieci to mali kosmici, nie odpoczywają A ładują baterie….wysysają energię Ale jak słyszysz kocham Cię to wszytko mija….zmęczenie i złość….Eehhh mam jednego dzieciaczka Ale daje czadu za kilkoro….życzę Ci dużo frajdy z bycia rodzicem ….

Leave a Reply to AndziaCancel reply