9 marca 2020

Dziś znów jest magiczna pełnia księżyca. Pewnie dlatego mam tak niespotykanie dobry nastrój. Trochę czekałem aż mi go ktoś spierniczy, ale o dziwo nie napatoczył się nikt odpowiedni. „Będziemy żyć albo umrzemy” – tak twierdził John Lennon. Przypominał mi się ten cytat, gdyż akurat teraz, kiedy piszę te słowa na świecie panuje pandemia jakiegoś paskudztwa, które jest w swej śmiertelności dużo łagodniejsze od grypy, tylko problem, że grypą nie jest, więc jest panika w konfrontacji z nieznanym. Zaskakujące w jak bardzo przebiegły sposób Chińczycy potrafią znaleźć sposób by opchnąć całemu światu tony obleśnych masek, których inaczej nikt by im nie kupił przez następne 100 lat. Ten wirus to marketingowy majstersztyk. Jak dla mnie przebili Steva Jobsa z umiejętnością tworzenia rynku na jakieś badziewie. Masz ajfona bo chcesz się poczuć lepszy. Masz maskę i czujesz się nie tylko lepszy, ale też nieśmiertelny. Problem jest tylko taki, że gdy ją nosisz wyglądasz jak idiota. Ten element wymaga jak dla mnie niezwłocznego dopracowania. A ja myślę, że taka pandemia to niesamowita okazja by kupować dzięki niej coraz więcej akcji KGHM i jeszcze więcej biletów lotniczych. Tak tanio jak teraz to już raczej nie będzie no chyba, że w kolejnym kroku Chińczycy lub E.T. postanowi nas wszystkich zaatakować ogniem. Wtedy akcje pewnie będą za darmo, tylko samoloty nigdzie nie polecą.

W nawiązaniu do moich niedawnych przemyśleń na temat zdrady dosłownie chwilę temu pewna bliska mi kobieta widząc jak przeraźliwie się miotam podjęła się desperackiej próby wyłożenia mi kawy na ławę w tym temacie, praktycznie od nowa. Dowiedziałem się czym tak naprawdę jest dla kobiety zdrada oraz czym na pewno ona nie jest. Jako, że to co usłyszałem jest dla mnie myślą wielce rewolucyjną i swoistym przełomem w mojej całej karierze, zdecydowałem się z Wami czym prędzej tą wiedzą podzielić. Uwaga może to być petarda, jeśli chodzi o Wasze związki, dlatego uprzedzam, że od tego miejsca czytacie wszystko na własną odpowiedzialność, a jakiekolwiek ryzyko z tym związane jest wyłącznie po Waszej stronie.

Zaskakujące ale dowiedziałem się, że jeśli jesteś z kimś w związku, w relacji, w zaangażowaniu emocjonalnym i któreś z Was na tyle zaczyna się w tym męczyć, że potrzebuje pójść na trochę do łóżka z kimś innym, zrobić z kimś obcym coś nieprzyzwoitego w kinie lub w aucie na parkingu przed blokiem, kogoś innego zwyczajnie bzyknąć lub dać mu się zeszmacić, uciec do kogoś obcego na krócej, na chwilę lub dłużej to nie będzie mowy o zdradzie o ile wcześniej się z tym zamiarem zwierzy swojemu partnerowi. Tylko tyle! I takie zwierzenie jest wręcz bardzo w porządku i na miejscu. Jest to transparentne zachowanie dla wszystkich stron układu związkowego. Do tego jest etyczne, gdyż nikogo się przez to nie okłamuje. Co więcej dlatego, że grasz ze swoim partnerem fair play, powinno być mu wszystko jedno co i z kim będziesz robić i jakie nowe zarazki ze sobą przytachasz do Waszej starej relacji jak już Ci przejdzie głupawka na kogoś innego i zapragniesz do niego wrócić. Nie jest w sumie też ważne co partner ma na temat do czucia, powiedzenia i czy mu się to w ogóle podoba. Liczysz się przecież na świecie tylko Ty i to, żeby Tobie było dobrze. Do tego o żadnej zdradzie mowy być w ten sposób nie może, więc nikt nie ma pół argumentu nawet żeby strzelić fochem lub trzasnąć drzwiami od namiotu. Genialne prawda?

Zdrada natomiast jest na pewno wtedy, jeśli nagle, po kryjomu i bez uprzedzenia pójdziesz sobie w miasto. Nie liczą się wtedy żadne okoliczności łagodzące typu, że nie wiesz co Ci dosypali do drinka jak byłeś omyłkowo w go-go lub czy wcześniej się czymś za bardzo schlałeś i mało z tego pamiętasz. Nie ważne czy miałeś wyższe powody i jaki rodzaj żądzy Tobą wtedy akurat kierował. Zdradzasz, jeśli jesteś na mieście i udostępnisz się tam komuś, a po wszystkim stałemu partnerowi nie puścisz o tym pary, że tam byłeś. Nie zwalnia Cię z odpowiedzialności nadmiar alkoholu, czyjś seksowny tyłek, czyjeś grube cielsko, fakt, że już komuś zapłaciłeś i by się zmarnowało, pomroczność jasna, bycie pod złym wpływem mnie lub kolegów, kiepska relacja z mamą ani brak głaskania w dzieciństwie. Nawet to, jak twierdzisz, że ten seks był mega do kitu raczej Ci to mało pomoże. Zdrada to zdrada. Do tego, gdy po takiej wewnętrznej wtopie wrócisz do swego partnera i będziesz uprawiać z nim seks to fakt, że mu nie powiedziałeś o seksiku z kimś po drodze będzie wobec niego nie tylko zdradą fizyczną, ale nawet więcej, będzie zbrodnią na jego ciele i zabrudzeniem jej lub jego ciała w sposób przemocowy. Bo chodzi o to, że jeśli wcześniej zgłosisz temat, najlepiej na piśmie, sprawisz, że Twój partner ma wybór czy będzie chciał się potem z Tobą, po kimś, kochać czy nie. Jak nie ma wyboru to jest to nikczemne zabrudzenie. I to właśnie ten wybór czy ktoś się chce świadomie jakąś drugą osobą zabrudzić, czy zabrudza się nieświadomie kwantyfikuje Wasz czyn w kontekście ewentualnej zdrady, kłamstwa i winy. Ot cała filozofia i tajemnica.

I jedno jest pewne. Takich, co w ten nikczemny sposób zdradzają bez informowania wcześniej powinno się zabijać. Bez procesu, bez sądu, prosto na egzekucję. Nie ma czegoś takiego, że przemilczałem to nie kłamałem. Swoją drogą zastanawia mnie, ile razy ja zostałem przez całe me życie zabrudzony w taki przemocowy sposób kimś kogo do dziś nie znam. I nie ważne czy ten ktoś jest wice burmistrzem z jakiegoś zadupia, gwiazdą rocka czy kolegą z pracy. I szczerze tak sobie myślę, że jest mi to zasadniczo obojętne. W końcu i tak z uwagi, że mi zależy pewnie przymknąłbym na to i tamto oko i wybaczył, że ktoś mi dziewczynę gdzieś zabrudził. Przecież to się nic nie wymydli. Mimo, że dzisiejszy świat radzi sobie z tym doskonale za pomocą Augmentinu i Penicyliny, dziwi mnie, że jednak zdaniem niektórych kobiet lepszym lekarstwem na brak problemów w związku i brak zdradzania jest powiedzenie, że się idzie bzykać z kimś innym. Ja chyba jestem staroświecki. Wybrałbym w sposób naturalny przemilczenie i wykupił kurację na receptę. Ale to pewnie dlatego, że ja już trochę stary jestem. Niemniej nowa wiedza to jak dla mnie potężna torpeda…

Piję dziś za wszystkich, którzy się przyznali partnerowi, że chcą kogoś bzyknąć przed tym, gdy to zrobili. Wasze zdrówko o Wy oświeceni! Mój szacun za odwagę…

9 myśli na temat “9 marca 2020

    1. Ja to najbardziej poprzez samogwałt lubię. Podobno to seks z kimś kogo kochasz ale u mnie to zawsze z braku laku i ze sporych deficytów w obszarze bliskości i seksu wynika ta i każda inna zdrada…

  1. Nic mnie tak nie wkurwia, jak tekst że to się nie wymydli. Otóż wymydla się. Zawsze.
    Nie sam seks- seks dla mnie zdradą nie jest, ale wszystko co mu towarzyszy- bliższa relacja. Rzadko zdradzamy z ciekawości, częściej, bo czegoś nam brakuje. Ale nie mówimy o tym partnerowi- łatwiej jest dostać to od kogoś innego, niż szczerze porozmawiać.

    1. Mnie wkurwia dokładnie to samo… Motyw, że się nie wymydli jest oczywiście małą prowokacją, a to dlatego, że wiem jak to jest kiedy ktoś do Ciebie wraca od kogoś i podobno nic mu się nie wymydliło…

  2. Ja też wiem, jak to jest… I tyle w tym temacie, ponieważ obiecałam sobie mieć wyłącznie dobre myśli… Źle nic nie wnoszą, tylko mnie niszczą.

    1. Fajnie, że jest ten wirus… można przestać skupiać się na krzywdach, a zacząć walczyć o życie…

  3. Ja nie wiem… Jestem w miejscu, gdzie go oficjalnie nie ma i robię to, co lubię najbardziej-mam wyjebane… polecam.

  4. Jeśli miałeś naprawdę myśli o powrocie, to tym blogiem nie tylko zamykasz sobie drzwi już spuszczając na to przejście żelazną kratownicę, ale też dajesz kolejny dowód, że jesteś złym człowiekiem. Zastanawiam się, czy nie podjąć próby zgłoszenia tego bloga z informacją o naruszenie moich dóbr… sprawdzę to z prawnikiem

Dodaj komentarz